piątek, 14 listopada 2025

Babcine opowieści

Jestem z pokolenia Tych ,które miało „szczęście” żyć w czasach kiedy nie było telewizora, komputera czy telefonu komórkowego .Wtedy nawet nam się nie śniło ,że te wynalazki nowoczesności zawładną kiedyś naszym życiem i bez których nie będziemy się mogli obejść. Co prawda jak byłam małym dzieckiem pojawiły się już pierwsze „jaskółki” w postaci małych czarnych skrzynek tak dumnie nazwanych telewizorami tylko ,że one były osiągalne dla nielicznych .ówczesna władza jednak dbała należycie o swoich obywateli ofiarując im talony na telewizor . Ci wybrani to były zazwyczaj rodziny których najbliższa osoba była przewlekle chora i prawie całe swoje życie spędzała w łóżku . Takim to sposobem w całej naszej miejscowości to cudo techniki otrzymały 2 rodziny.. Sąsiedzi jak to zwykle bywa bardzo im zazdrościli nazywając ich wybrańcami czy szczęśliwcami. Dzisiaj patrząc z perspektywy czasu myślę ,że ten wynalazek był ich przekleństwem a ci wybrańcy byli nie tacy szczęśliwi jak my ich postrzegaliśmy. Ograniczeni nie tylko czasowo przez natrętnych sąsiadów na pewno złorzeczyli na ten prezent od władzy .Przecież nie mieli ani chwili wytchnienia ani życia rodzinnego nie mówiąc już o opiece nad chorym. .Nawet nie zdążyli zjeść obiadu kiedy u drzwi stały całe tabuny ciekawskich sąsiadów przychodzących obejrzeć sobie film czy tam dziennik telewizyjny. Z drugiej strony dla niektórych ten cud techniki był takim małym źródłem dochodu .Niejeden właściciel tego cudeńka przy wejściu do pokoju pobierał opłatę no bo przecież prąd i opał też kosztuje a ludzie płacili .Sama pamiętam jak wyciągałam pieniążki od babci czy dziadka ,żeby mieć tylko na telewizje. Telewizor zazwyczaj znajdował się w pokoju chorego a a przy tej ilości ludzi naprawdę było to strasznie denerwujące .Widzowie siadali gdzie popadło na krześle, podłodze od południa do późnego wieczora jak śledzie w puszce w zaduchu mając w obiekcie wzroku osobę ,która była chora. Ale ,któż wtedy się tym przejmował ważne było ,że widzi się na ekranie postacie mówiące i poruszające się .W późniejszym okresie brat mamy a mój wujek kupił sobie telewizor za pierwszą wypłatę jaką otrzymał po podjęciu pracy na kopalni. Był to telewizor ,który miał największy ekran marki Wawel 2 .Jacy byliśmy dumni ,że w naszym domu mamy kino jak to wtedy nazwaliśmy W letnie pogodne wieczory wujek wystawiał telewizor na parapecie okna a my siedzieliśmy na podwórku na trawie albo ławce przyniesionej z ogrodu i patrzyliśmy jak zaczarowani w czarno biały ekran. .Dzisiaj tak wyglądają kina na wolnym powietrzu i nie jest to jak widzicie wcale nowy wynalazek. Dla nas najciekawszymi programami była Kobra i bajki Dysneya .A jakie to były bajki nie takie jak teraz zero agresji bez strzelania czy jakiegoś bicia za to z humorem .Z wypiekami na twarzy przeżywaliśmy losy kaczora Donalda , myszki Miky i innych bohaterów tamtych kreskówek. Potem doszedł Bolek i Lolek czy Jacek i Agatka .Właściwie to na takich filmach się wychowaliśmy. Później kiedy byliśmy już nieco starsi ojciec za zaoszczędzone zaskórniaki zafundował nam na gwiazdkę taki rzutnik .Ile to było radości jak wieczorem zasiadaliśmy do oglądania bajek. Nie trzeba było żadnego ekranu gdyż obrazki klatka po klatce były wyświetlane na ścianie .Napisy czytała nam albo babcia albo mama . Mobilizowało nas też do tego ,żeby zaoszczędzić trochę pieniędzy na nowe bajki toteż pomagaliśmy mamie czy ojcu a prace ,które kiedyś były dla nas nie do zniesienia teraz wykonywaliśmy z ochotą. Z wielką chęcią pomagaliśmy babci czy też dziadkowi a wiadomo ,że dziadkowie zawsze coś tam dorzucili bo wiedzieli na jaki zaszczytny cel mają być przeznaczone zarobione pieniążki. Teraz wiem ,że dziadkowie byli bardzo mądrymi ludźmi i uczyli nas ,że nic nie ma za darmo chcesz coś dostać to sobie zapracuj i z całą konsekwencją w tego słowa znaczeniu wcielali te swoje racje w życie, a że nas kochali przez to otrzymywaliśmy więcej niż nam się należało. I tu był wilk syty i owca cała. Jeżeli chodzi zaś o samą babcię to była najukochańszą osobą na świecie A umiała opowiadać bajki na dobranoc tak pięknie ,że dzisiaj nawet najlepszy gawędziarz czy narrator nie dorasta Jej nawet do pięt ,bo Ona po prostu wkładała w to całe swoje serce i miłość do nas.. Jeszcze teraz zamykając oczy widzę mroźne zimowe wieczory w pokoju piecyk dający przyjemne ciepło i trzaskający ogień który dodawał babcinym opowieściom szczyptę tajemniczości no i my dzieciaki siedzące wianuszkiem wokół babci która opowiadała nam bajki .W tym czasie żaden telewizor czy rzutnik nie był konkurencją bo my po prostu uwielbialiśmy Jej „berani” jak się u nas na Śląsku mówiło . Babcia wiedziała jaką w danej chwili opowiedzieć nam bajkę ,żebyśmy zapamiętali do końca życia jej przesłanie. Pamiętam ,pewny zimowy wieczór kiedy to moja kuzynka wybrzydzała przy jedzeniu a to ,że chleb cienko posmarowany masłem chociaż mieliśmy krowę a to że za twardy a to ,że się zbyt kruszy ,że ona go jeść nie będzie bo jej nie smakuje krzycząc i tupiąc przy tym nóżkami i robiąc złośliwe miny. Na dodatek nawet rąk nie umyła i rozczochrana siadła do stołu. Po kolacji babcia jak zwykle ze stoickim spokojem zawołała nas do pokoju obiecując że opowie nam nową bajkę. Byliśmy strasznie ciekawi co też tym razem babcia wymyśliła i już nie mogliśmy się doczekać kiedy zacznie opowiadać. No i zaczęło się najpierw babcia opowiadała o pięknej królewnie ,która mieszkała w wspaniałym pałacu a ,że była jedynaczką toteż rodzice rozpieszczali ją jak tylko umieli. Jak to ukłuła się wrzecionem i przez 100 lat spała Jak to piękny królewicz uratował ją od śmierci . Potem poszło opowiadanie o kapryśnej królewnie Pyskówce którą to szczególnie zapamiętałam z racji zachowania mojej kuzynki. Była to opowieść o bardzo niegrzecznej i nieznośnej dziewczynce której znanym tylko sobie sposobem skrzat umiał doprowadzić do tego ,że stała się pokorna jak baranek. Tuż po skończonej opowieści popatrzyliśmy znacząco na naszą kuzynkę ,której niestosowne zachowanie przy kolacji było powodem babcinej opowieści. Kuzynka siedziała jak trusia ze spuszczoną głową szukając wzrokiem czegoś na podłodze a może po prostu było jej wstyd .Po krótkiej chwili milczenia oświadczyła ,że od dzisiaj nie będzie wybrzydzała i odpowiednio się zachowywała przy jedzeniu . Nasza babcia uśmiechnęła zadowolona,że to opowiadanie tak wpłynęło na dziewczynkę.

Regina Sobik


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz