Jestem z pokolenia
Tych ,które miało „szczęście” żyć w czasach kiedy nie było
telewizora, komputera czy telefonu komórkowego .Wtedy nawet nam się
nie śniło ,że te wynalazki nowoczesności zawładną kiedyś
naszym życiem i bez których nie będziemy się mogli obejść. Co
prawda jak byłam małym dzieckiem pojawiły się już pierwsze
„jaskółki” w postaci małych czarnych skrzynek tak dumnie
nazwanych telewizorami tylko ,że one były osiągalne dla
nielicznych .ówczesna władza jednak dbała należycie o swoich
obywateli ofiarując im talony na telewizor . Ci wybrani to były
zazwyczaj rodziny których najbliższa osoba była przewlekle chora i
prawie całe swoje życie spędzała w łóżku . Takim to sposobem w
całej naszej miejscowości to cudo techniki otrzymały 2 rodziny..
Sąsiedzi jak to zwykle bywa bardzo im zazdrościli nazywając ich
wybrańcami czy szczęśliwcami. Dzisiaj patrząc z perspektywy czasu
myślę ,że ten wynalazek był ich przekleństwem a ci wybrańcy
byli nie tacy szczęśliwi jak my ich postrzegaliśmy. Ograniczeni
nie tylko czasowo przez natrętnych sąsiadów na pewno złorzeczyli
na ten prezent od władzy .Przecież nie mieli ani chwili wytchnienia
ani życia rodzinnego nie mówiąc już o opiece nad chorym. .Nawet
nie zdążyli zjeść obiadu kiedy u drzwi stały całe tabuny
ciekawskich sąsiadów przychodzących obejrzeć sobie film czy tam
dziennik telewizyjny. Z drugiej strony dla niektórych ten cud
techniki był takim małym źródłem dochodu .Niejeden właściciel
tego cudeńka przy wejściu do pokoju pobierał opłatę no bo
przecież prąd i opał też kosztuje a ludzie płacili .Sama
pamiętam jak wyciągałam pieniążki od babci czy dziadka ,żeby
mieć tylko na telewizje. Telewizor zazwyczaj znajdował się w
pokoju chorego a a przy tej ilości ludzi naprawdę było to
strasznie denerwujące .Widzowie siadali gdzie popadło na krześle,
podłodze od południa do późnego wieczora jak śledzie w puszce w
zaduchu mając w obiekcie wzroku osobę ,która była chora. Ale
,któż wtedy się tym przejmował ważne było ,że widzi się na
ekranie postacie mówiące i poruszające się .W późniejszym
okresie brat mamy a mój wujek kupił sobie telewizor za pierwszą
wypłatę jaką otrzymał po podjęciu pracy na kopalni. Był to
telewizor ,który miał największy ekran marki Wawel 2 .Jacy
byliśmy dumni ,że w naszym domu mamy kino jak to wtedy nazwaliśmy
W letnie pogodne wieczory wujek wystawiał telewizor na parapecie
okna a my siedzieliśmy na podwórku na trawie albo ławce
przyniesionej z ogrodu i patrzyliśmy jak zaczarowani w czarno biały
ekran. .Dzisiaj tak wyglądają kina na wolnym powietrzu i nie jest
to jak widzicie wcale nowy wynalazek. Dla nas najciekawszymi
programami była Kobra i bajki Dysneya .A jakie to były bajki nie
takie jak teraz zero agresji bez strzelania czy jakiegoś bicia za to
z humorem .Z wypiekami na twarzy przeżywaliśmy losy kaczora Donalda
, myszki Miky i innych bohaterów tamtych kreskówek. Potem doszedł
Bolek i Lolek czy Jacek i Agatka .Właściwie to na takich filmach
się wychowaliśmy. Później kiedy byliśmy już nieco starsi ojciec
za zaoszczędzone zaskórniaki zafundował nam na gwiazdkę taki
rzutnik .Ile to było radości jak wieczorem zasiadaliśmy do
oglądania bajek. Nie trzeba było żadnego ekranu gdyż obrazki
klatka po klatce były wyświetlane na ścianie .Napisy czytała nam
albo babcia albo mama . Mobilizowało nas też do tego ,żeby
zaoszczędzić trochę pieniędzy na nowe bajki toteż pomagaliśmy
mamie czy ojcu a prace ,które kiedyś były dla nas nie do
zniesienia teraz wykonywaliśmy z ochotą. Z wielką chęcią
pomagaliśmy babci czy też dziadkowi a wiadomo ,że dziadkowie
zawsze coś tam dorzucili bo wiedzieli na jaki zaszczytny cel mają
być przeznaczone zarobione pieniążki. Teraz wiem ,że dziadkowie
byli bardzo mądrymi ludźmi i uczyli nas ,że nic nie ma za darmo
chcesz coś dostać to sobie zapracuj i z całą konsekwencją w tego
słowa znaczeniu wcielali te swoje racje w życie, a że nas kochali
przez to otrzymywaliśmy więcej niż nam się należało. I tu był
wilk syty i owca cała. Jeżeli chodzi zaś o samą babcię to była
najukochańszą osobą na świecie A umiała opowiadać bajki na
dobranoc tak pięknie ,że dzisiaj nawet najlepszy gawędziarz czy
narrator nie dorasta Jej nawet do pięt ,bo Ona po prostu wkładała
w to całe swoje serce i miłość do nas.. Jeszcze teraz zamykając
oczy widzę mroźne zimowe wieczory w pokoju piecyk dający przyjemne
ciepło i trzaskający ogień który dodawał babcinym opowieściom
szczyptę tajemniczości no i my dzieciaki siedzące wianuszkiem
wokół babci która opowiadała nam bajki .W tym czasie żaden
telewizor czy rzutnik nie był konkurencją bo my po prostu
uwielbialiśmy Jej „berani” jak się u nas na Śląsku mówiło .
Babcia wiedziała jaką w danej chwili opowiedzieć nam bajkę
,żebyśmy zapamiętali do końca życia jej przesłanie. Pamiętam
,pewny zimowy wieczór kiedy to moja kuzynka wybrzydzała przy
jedzeniu a to ,że chleb cienko posmarowany masłem chociaż mieliśmy
krowę a to że za twardy a to ,że się zbyt kruszy ,że ona go jeść
nie będzie bo jej nie smakuje krzycząc i tupiąc przy tym nóżkami
i robiąc złośliwe miny. Na dodatek nawet rąk nie umyła i
rozczochrana siadła do stołu. Po kolacji babcia jak zwykle ze
stoickim spokojem zawołała nas do pokoju obiecując że opowie nam
nową bajkę. Byliśmy strasznie ciekawi co też tym razem babcia
wymyśliła i już nie mogliśmy się doczekać kiedy zacznie
opowiadać. No i zaczęło się najpierw babcia opowiadała o pięknej
królewnie ,która mieszkała w wspaniałym pałacu a ,że była
jedynaczką toteż rodzice rozpieszczali ją jak tylko umieli. Jak to
ukłuła się wrzecionem i przez 100 lat spała Jak to piękny
królewicz uratował ją od śmierci . Potem poszło opowiadanie o
kapryśnej królewnie Pyskówce którą to szczególnie zapamiętałam
z racji zachowania mojej kuzynki. Była to opowieść o bardzo
niegrzecznej i nieznośnej dziewczynce której znanym tylko sobie
sposobem skrzat umiał doprowadzić do tego ,że stała się pokorna
jak baranek. Tuż po skończonej opowieści popatrzyliśmy znacząco
na naszą kuzynkę ,której niestosowne zachowanie przy kolacji było
powodem babcinej opowieści. Kuzynka siedziała jak trusia ze
spuszczoną głową szukając wzrokiem czegoś na podłodze a może
po prostu było jej wstyd .Po krótkiej chwili milczenia oświadczyła
,że od dzisiaj nie będzie wybrzydzała i odpowiednio się
zachowywała przy jedzeniu . Nasza babcia uśmiechnęła
zadowolona,że to opowiadanie tak wpłynęło na dziewczynkę.
Regina Sobik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz