zapłonęły
szczyty srebrzystym dywanem
hale
i pastwiska chłoną pierwsze dźwięki
odgłosem
poranka budzą się zaspane
Stojąc
niczym wojsko w zwartym szeregu
granitowe
skały smutne i złowrogie
jeszcze
nie zdążyły odmówić pacierza
z
wichrem co je smaga do walki gotowe
Na
skostniałą ziemię bielutkim welonem
mgiełka
rozpostarła tiulowe sukienki
jeszcze
się opiera by zostać na chwilę
zanim
się rozpłynie pokaże swe wdzięki
W
dolinach wiaterek oddechem tęsknoty
pierwsze
krople rosy zalotnie całuje
nikły
promyk słonka przebił się przez chmury
zagląda
w kałuże i światłem czaruje
R.Sobik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz