wtorek, 28 grudnia 2021

Samotnoś we Gody

 

                                      

 

Bioły śniyg krzi sie gwozdek tysioncym

                                   szczewiki wyndrowca krzipiom na mrozie

s daleka echo niesie kolynda

magicznej cichości świontecznej nocy


A łona siadła na kraju łożka

płaczkom spomniała te wszystki lata

kedy dom pełny uciechy bajtli

a tera żałoś konty wymiato


Prziciś mje do sia szepto do ciyni

tak mi brakuje ciepła czyjigoś

kej niemoc bole i obojyntnoś

som niczym dlo chłodu serca ludzkigo


Niy ślimtej pszeca  samaś  już ni ma 

w biydnej stajynce Dziyciontko sie rodzi

łono Ci niesie swoji serduszko

a w nim gorki pszoci co wszystkich godzi


Regina .Sobik 27.12.2021r,

foto https://synergiczni.pl/zdrowie-psychiczne/samotnosc-w-swieta-poradnik-jak-pomoc-sobie-i-innym


sobota, 25 grudnia 2021

Świeć nam gwiazdko betlejemska


Gdy przy świątecznym stole

łamiemy opłatek biały

czar nocy Wigilijnej

otula wszechświat cały

Przy nikłym blasku świecy

serca nam radość ogarnia

a na suficie nieba

lśni betlejemska latarnia


ref....Świeć nam gwiazdko świeć przez wieki

prostuj ścieżki naszych dróg

prowadź prowadź do Betlejem

gdzie swą moc objawił Bóg

Małe dziecię synem Boga

niesie światu darów moc

Hosanna na wysokości

śpiewa z niebem święta noc


Jedna jedyna w roku

dobrą nowinę przynosi

nadzieją wypełniona

cud narodzenia głosi

Połączy łańcuchem zgody

w uścisku ciepłe dłonie

ugasi wszelkie spory

gdy miłość boża płonie


ref......Świeć nam gwiazdko …..

….............................................

Regina .Sobik  foto http://mojelipsko.info/gwiazda-betlejemska-znowu-na-niebie/


 

niedziela, 12 grudnia 2021

O mądrej mamie i świątecznym prezencie -Opowieść Podsłuchana dla dzieci


 

 

 

 

 

 

 

W niewielkim miasteczku nazwy nie pamiętam

z córeczką Halinką rodzina mieszkała

mama była wdową więc córka Halinka

w miarę sił jak mogła mamie pomagała


Dziewczynka lubiła jak każda kobietka

chodzić na zakupy razem z swoją mamą

w kulturalny sposób porozmawiać z ludźmi

bo kiedy dorośnie pewno będzie damą


Zbliżały się święta i każdy się śpieszył

na jakieś rozmowy wcale nie miał chęci

uprzejmość odpowiedź na jakieś pytania

temat przestarzały nikogo nie kręcił


Mama widząc smutek na twarzy dziewczynki

głowiąc się i martwiąc o jego przyczynę

po powrocie wpadła na pomysł szalony

by zobaczyć córki roześmianą minę

 

Zrobiła prezencik pięknie ozdobiła

czerwoną wstążeczką by świątecznie było

potem poszły razem do pana Franciszka

wręczyły paczuszkę żeby było miło

 

Pan Franciszek przecież samotny jak palec

małomówny trochę i stroni od ludzi

lecz prezent wręczony ze szczerego serca

od obcych mu osób zdziwienie w nim wzbudził


Podziękował bardzo omal nie zapłakał

bo darmo nie dostał prezentu żadnego

teraz myśli sobie jestem już z zbyt stary

dam go w ręce chłopca od sąsiada mego


Chłopiec ten od dawna nie chodził do szkoły

bo często chorował i wszystkie godziny

spędzał w łóżku z książką marząc o prezencie

o świętach choince przy boku rodziny


Na dodatek jeszcze pokłócił się wczoraj

z Przyjacielem kiedy ten go nie odwiedził

uznał że nie może już się dłużej gniewać

gdy Przyjaciel w domu samotny gdzieś siedzi


Poślę mu ten prezent pewno się ucieszy

a na przeprosimy serce namaluję

niech wie że ja wreszcie pojąłem czym przyjaźń

teraz wiem na pewno co myśli i czuje


Przyjaciel chorego bardzo się ucieszył

a wczorajsza kłótnia poszła w zapomnienie

uznał że nie warto dla słabości chwili

poświęcać przyjaźni gdyż ta tylko w cenie


Gdy świąteczny prezent z kolei raz trzeci

we właściwych rękach człowieka zabawił

ten oświadczył wszystkim - oddam go choć cenny

godnemu nabywcy by mu radość sprawić


Tak to prezent wrócił do mamy dziewczynki

a ta zbyt przejęta tym co zobaczyła

prosi- Matuś powiedz co jest w środku paczki

skoro jej zawartość tak ludzi cieszyła


Mama na to -Córciu to mały opłatek

co zgodę i radość w sercach naszych budzi

on zawsze już będzie symbolem miłości

co połączył ręce i skłóconych ludzi

Regina .Sobik




 

piątek, 10 grudnia 2021

Promocja Kalendarza Żorskiego

 W Żorskim Muzeum odbyła się promocja Kalendarza Żorskiego na 2022r . Miałam zaszczyt uczestniczyć w tym wydarzeniu. Publikacja kalendarza zawiera informacje i materiały służące wszystkim, mieszkańcom miasta i okolicy jak i kącik literacki . W dziale VIII Wydawnictwa znalazła się informacja o wydanym niedawno tomiku poetyckim mojego autorstwa „Cichy szept serca” a w kąciku poezja dwa moje wiersze 


     


Wytryszek Magazyn dla dzieci


 Moja współpraca z Wytryszkiem zaowocowała publikacjami dla dzieci umieszczonymi w tym magazynie  

oto niektóre  z nich





sobota, 20 listopada 2021

Dziś jesteś drzewem



. ..”Bez jednego drzewa las lasem zostanie.

Bez jednej jaskółki wiosna też zawita,

a bez jednego człowieka świat się nie zawali....” ks.Jan Macha 

 

Wolny od buntu i nienawiści

umiałeś poddać się woli Boga

czekając w celi na wyrok śmierci

byłeś prawdziwym człowiekiem wiary

Wiary co nigdy Cię nie zawiodła

gdyż była częścią bożego planu

Twoja postawa prosty heroizm

były balsamem na tragizm wojny

Więzienie było przedsionkiem nieba

by przygotować się na spotkanie

Tego co dał Ci łaskę i siły

byś Jego miłość przelał na ludzi

Różaniec zrobiony z sznurków siennika

i cenny krzyżyk z drzazg lichej pryczy

były ratunkiem w czas beznadziei

światłem radości i zaufania

Dziś Jesteś drzewem w niebiańskim lesie

jaskółką co kwili na chwałę Pana

Błogosławiony wstaw się za nami

by godność ludzka nie była deptana  



                                    Kapłanie Janie módl się za nami


W Twym sercu zawsze mieszkała miłość

kochałeś ludzi kochałeś Boga

w czasach gdy wojna siała zniszczenia

obca Ci była niemoc i trwoga



Jak promyk słonka dla swoich bliźnich

pomocą w trudnych chwilach zwątpienia

niosłeś nadzieję w serca zbolałe

pokorą znosiłeś bicz przeznaczenia



Cierpiałeś jak inni lecz mimo tego

modliłeś się szczerze ufając Bogu

dziś znaczy Ciebie Błogosławionym

i daje miejsce u swego boku



Kapłanie Janie bądź módl się za nami

abyśmy byli podobni do Ciebie

i tak jak Ty zawsze umieli kochać

przyjaciół wrogów i samych siebie

Regina Sobik



 

piątek, 19 listopada 2021

Ło łośle kieryn szukoł talyntu

 


 

\Wele Betlejym w drzewianej szopie

miyszkoł s inszymi łosiołek mały

trocha gańbliwy i niepozorny

możno zadziwi kiedyś świat cały


Tak jak i insi mioł tyż marzynia

chcioł by to wszyjscy go mieli w zocy

nie widzioł jeszcze jak bydzie ciynżko

i wiele musi dać ze sia procy

Dzisioj nauczy sie piyknie lotać

pofurgnie s gory co widać dali

przi piyrszeym razie tak fest sie łobioł

że wrocioł nazot cołki zbolały

-Coż niy mom szczyńscio nie byda w zocy

lamynci łosioł aż puchnie gowa

teraz to musza łostać śpiywokiym

trza mi sprugować jutro łod nowa

Tak jak i przed tym łosioł sie sfifroł

kej zamias śpiywać ryczoł łokropnie

- Widać śpiwanie nie do mje pszeca

ryknoł i legnoł plackiym we szopie

Zmochany i zły nie wiedzieć kedy

zasnoł nasz łosioł na miynkim sianie

jak sie łobudzioł łotwiyro ślypia

niy wierzy łuszom bo słyszy grani

-Coż to sie robi ludkowie złoci

malućki bajtlik leży we żłobie

wele pastuszki ze geszynkami

Janioły i jacyś cudzi Krolowie

To Ci dopiyro zoca nad zoce

coż widać ,że mje niy je pisano

niy byda gorszy łod Tych Panoczkow

niy zgrzesza jak zegna przed nim kolano

Możno to i mje kapnie coś s tego

a bajtlik sie sy mnom kapka podzieli

ponoć mo łostać krolym nad krole

toż i mje w zocy tyż bydom mieli

Jeszcze nie zdonżoł łosioł rozmyślać

jak doszły s miasta straszliwe wieści

łoszkliwy Herod chce zabić bajtla

a to już sie we łbie łoślim niy mieści

-Musza coś zrobić żeby jim pomoc

po darymnicy niy byda siedzioł

wezna na grzbiyt swoj mamulka s bajtlym

tak żeby Herod sie niy dowiedzioł

Niy wiedzioł borok że to Ponboczek

doł Józefkowi znać bez Janioła

żeby tyn wartko wyruszoł w rajza

chocioż Maryjka troszka sie boła

-Józefku Myryjko nie tropcie że sie

życi ważniejsze uciekać trzeba

ładuj a wartko te twoji skarby

kej tako pszeca je wolo nieba

I ruszoł w rajza łosioł bez miasta

bez wsie kamiynie skały i pioski

bo pojon że pomoc potrza kożdymu

a to tyż talynt tela że boski


Regina Sobik 

foto ze str https://www.tapetus.pl/79114,osiolek-gwiazda-ludzie-betlejemska.php






poniedziałek, 15 listopada 2021

Kot Chwalipięta


Gospodarz woła na kota -Wchodź na strych czeka robota

myszy się rozpanoszyły jedzą ziarno bracie miły

a jak wiesz bez tego ziarna nasza dola będzie marna

i chociaż nie masz ochoty bierz się zaraz do roboty

Mówię Wam rzecz niepojęta bo ten kot to Chwalipięta

leniwy troszeczkę bywa i niewiele się odzywa

tym razem zrobił wyjątek - Zaraz będzie tu porządek

wyczaiłem gdzie są myszy schowały się w tamtej niszy

Oby mu się nie dostało gdy tak zwinnie pręży ciało

bo choć ostre ma pazury nie wejdzie do mysiej dziury

Ale co tam rusza z mocą chyba zdąży przed północą

-W norze myszy jest bez liku złapię tuzin i po krzyku

Gdy tak chwalił się i prężył łapę sobie nadwyrężył

teraz miauczy-Co za ściema myszy dawno w norce nie ma

Myszy zaś poszły za ciosem i uciekły mu przed nosem

a teraz się śmieją z niego -I co powiesz nam kolego

już nie będziesz ze spodeczka pił sobie pysznego mleczka

my zaś mamy pełne brzuszki bo nie jesteśmy leniuszki

a chwalić się nie wypada bo to bardzo brzydka wada

będziesz miał same kłopoty pan wyrzuci cię z roboty

nie będzie się cackał z kotem co zawala mu robotę

R.Sobik 15.11.2021r



 

niedziela, 14 listopada 2021

„Ô Ślōnsku po ślōnsku”

 



Gala w Żorskim Centrum Kultury z okazji Święta Niepodległości połączona z premierą antologii wieńczącej konkurs w projekcie „Patriotyzm na co dzień i od święta – Jesień 2021” .„Antologia nosi tytuł „Ô Ślōnsku po ślōnsku”. Moja Opowieść to „Trocha beranio o życiu pszczołow „W pierwszej edycji Ô Ślōnsku po ślōnsku” moje opowiadanie pt "Miasto na zbarzołach" ukazało się drukiem w tejże Antologii .

wtorek, 2 listopada 2021

Nagrobek Dziecka Utraconego

 

Tuląc w swym wnętrzu małą trumienkę
przycupnął cicho w końcu cmentarza
świszcząc melodię żałobnej pieśni
smutkiem i bólem zmysły poraża

Czy ktoś odpowie na pieśni wiatru
gdy nawet echo gdzieś się schowało
szukając miejsca pośród nagrobków
ubranych schludnie całkiem na biało

Malutki Anioł siedząc na płycie
strzeże spokoju wieczornej ciszy
może zaśpiewa mu kołysankę
cóż kiedy i tak nikt nie usłyszy

Płomyczek znicza mruga leniwie
gdy natłok wspomnień rani i boli
odchodząc w niebo jak dusza dziecka
resztką nadziei gaśnie powoli

 R.Sobik 2.11.2021r.

foto ze str https://pl.123rf.com/photo_116183890_anio%C5%82ek-z-gliny...


poniedziałek, 1 listopada 2021

Odeszli od nas


 


Na niebie słonko bladym uśmiechem
jak płomień znicza gaśnie powoli
a nasze serca zżera tęsknota
wspomnieniem bliskich rani i boli

Odeszli od nas jak dzień odchodzi
w nieznany wymiar innego świata
na płycie mogił okruch pamięci
zamyka przeszłość w żałobnych kwiatach

Zastygłe usta szepczą pacierze
zmarłym do nieba torując drogę
i płyną modlitwy rzeką nadziei
na ich spotkanie ze swoim Bogiem 

Regina Sobik

 

niedziela, 24 października 2021

Dziś znów ktoś odszedł z Nich na zawsze

 

Karmieni złudą dobrobytu

przez łowców sakwy opuszczeni

czekają z krztą nadziei w sercach

na bilet do lepszego świata


Nie dla nich uroki jesieni

ta już nie cieszy barwą oka

gdy beznadzieja straszy głodem

a chłód odbiera cień nadziei


Wsłuchani w odgłos ciszy lasu

wciąż wypatrują wyjścia z matni

cóż kiedy wielcy tego świata

są głusi jak pień na wołania


Dziś znów ktoś odszedł z Nich na zawsze

ale cóż kogo to obchodzi

to ich los przygnał tu z daleka

bez zaproszenia i bez wizy


A oni tylko uszli z krajów

gdzie wojna zbiera krwawe żniwo

a bieda odbiera nadzieję

na dom na spokój i na pracę


Gdzie szukać miary człowieczeństwa

gdy obojętność jest jak kamień

i nie dostrzega potrzeb innych

którym zły los odebrał wszystko


m-c 10.2021r. Regina .Sobik

foto ze str  https://www.strazgraniczna.pl/pl/aktualnosci/9202,Nielegalnie-przekroczyli-granice-polskobialoruska.html



czwartek, 14 października 2021

Jesień już blisko


Jesień już blisko


Wrześniową zadumą pachną ogrody

rabatki się mienią calutkie w kwiatach

wiatr tańczy walca pośród gałęzi

kusząc dojrzałym owocem lata


Ciepły ostatni promyczek słonka

czerwone korale jarzębin pieści

pierwszy liść suchy jak baletnica

spadając na ziemię cicho szeleści


Z lasu dochodzą przedziwne dźwięki

to dzięcioł od rana w korę drzew stuka

na miedzy babie lato zmęczone

przed pierwszym chłodem noclegu szuka


Dymy nad polem siwym welonem

zbyt ociężałe snują się nisko

krzyk ptaka na chwilę przerywa ciszę

żeby oznajmić że jesień blisko


Regina Sobik 18.09.2021r







Kiedy los nie sprzyja


Sięgam w głąb pamięci po okruchy wspomnień

by chociaż z nich kilka pozyskać dla siebie

te złe precz odrzucić jako zbędny balast

dobre zabrać w przyszłość by były nadzieją


Choć po drodze mijam poplątane myśli

przeszkody sumienia spowite mgłą zdarzeń

nie mogę odpuścić kiedy cząstką życia

a cóż to za życie bez wspomnień i marzeń


Wyobraźnią zbieram każdy ich okruszek

układając w chwile jak czas który mija

żeby je zachować składam na dnie serca

by były balsamem kiedy los nie sprzyja 

 

Regina Sobik

 

 

niedziela, 26 września 2021

W szponach


 

Jak domek z kart jego życie

runęło w szponach nałogu

a on sam złudą wiedziony

pod mostem szuka noclegu

Poduszką mu kępka trawy

latarką gwieździste niebo

puchową i ciepłą kołdrą

koc znaleziony w śmietniku

W dziurawej kieszeni pieniądz

z skarbonki zabrany dzieciom

wciąż jeszcze kusi nadzieją

na upragnioną butelkę

Gdy białe myszki czarują

ostatnim etapem wyboru

ona tkwi przy nim do końca

topiąc w swym wnętrzu rozsądek


Regina Sobik



czwartek, 16 września 2021

Wierny przyjaciel Regina Sobik

 


Niezgrabne palce drżąc z niepewności

sięgają po kubek ożywczej wody

by chociaż łyczkiem ugasić pożar

spieczonych gorączką ust samotności


W kącie pokoju towarzysz wózek

zdezelowany czeka na Panią

Ta zaś nie może nawet się ruszyć

gdyż ręce nie te i sił brakuje


Na stole telefon świąteczny prezent

milczy jakby go ktoś zaczarował

głuchy nieczuły na Jej marzenia

jest jak popsuta martwa zabawka


A tak by chciała z kimś porozmawiać

usłyszeć wieści i bliskich śmiechy

cóż kiedy Tamci zajęci sobą

milczą jak twardy kamień co rani


Tylko pamiętnik wierny przyjaciel

wielką radością i powiernikiem

cierpliwie chowa wersy tajemnic

przed światem ludzkiej obojętności 

 

Nagrodzony wiersz w konkursie Symfonia serc organizowanym w 2021 r przez PTSR  

Tęsknota

 


Stanęła tęsknota między dziś a wczoraj

przywołując warkocz doświadczeń z młodości

nie wiedząc co znajdzie po tej drugiej stronie

stanęła niepewnie na progu przyszłości


Nie dalej jak wczoraj biegała po łące

zbierając w bukiecik niezapominajki

w sukience co dzisiaj już tylko wspomnieniem

na wyblakłym zdjęciu w albumie jak z bajki


Stanęła tęsknota na progu nowego

wracając w dzieciństwa lata i młodości

tam gdzie w cieniu gruszy słodki pocałunek

był oznaką pierwszej nieśmiałej miłości


Dzisiaj już dojrzała jest jak stare wino

choć niepewność jutra losu nie odmieni

tak trudno przekroczyć próg świata nieznany

kiedy nawet sam czas wielu spraw nie zmienił

Regina Sobik

 wiersz wyróżniony drukiem w tomiku pokonkursowym "Wysokie rymowanie "   Wysokie Mazowieckie 20921r


środa, 15 września 2021

Pusta czy pełna w połowie




Od lat uczeni wiodą dysputy

kto tu ma rację a kto jej nie ma

czy pusta czy też pełna w połowie

to już zależy od punktu widzenia


Jedni ją widzą pustą w połowie

drudzy połowę jej zawartości

to przecież jedno kiedy skarb życia

może się zmieścić w szklance w całości


Gdy szklanka pełna tylko w połowie

daremne spory mądre wywody

chociaż byś wypił całą zawartość

i tak wypiłeś pół szklanki wody


Pragnący nie zwraca na to uwagi

kiedy spieczone gorączką usta

dobrze że chociaż może się napić

gorzej gdy ta jest zupełnie pusta


R.Sobik 15.09.2021r.

niedziela, 1 sierpnia 2021

Nie zamykajcie mi drzwi przede mną / pamięci Tych co zginęli w Powstaniu /

 



Podobno nie ten czas i nie ta pora

by zamknąć za sobą ostatnie drzwi

trudno rozliczyć mi się ze światem

i z tego co jeszcze w sercu się tli


Nie zamykajcie mi drzwi przede mną

licząc na szczęście co cudem darzy

żebym mógł odejść z ziemskiego piekła

z cichą pokorą na bladej twarzy


Nie zamykajcie mi drzwi przede mną

żaden gest żalu ich nie poruszy

choć struna serca wciąż jeszcze płacze

smutek pożegnań łez nie osuszy


Nie zamykajcie mi drzwi przede mną

gdy los z wiecznością gra o mnie w kości

czas w miejscu nie stanie gdy świst wybuchów

ostatnim akordem w uszach zagości


Zamknijcie tylko wieko istnienia

kiedy ostatni promyczek słonka

popieści duszę nadzieją jutra

na życie bez wojny na rajskich łąkach

Regina .Sobik

 foto http://retropress.pl/wiadomosci/jeszcze-o-powstaniu-warszawskim/ wiersz pochodzi z tomiku "W lustrze wiersza"




O jakiego ptaka chodzi



A cóż to się znowu dzieje

sroka straszny zamęt sieje

że gość przyleciał z Afryki

samolotem z Myszką Miki

Musisz sroko sprawę zbadać

a nie po próżnicy gadać

twych krzyków już nikt nie słucha

bo jesteś znana kłamczucha

I nikt w lesie nie uwierzy

gdy ktoś takie plotki szerzy

gość nie leciał z Myszką Miki

tylko sam i to z Afryki

Wcale z prawdą się nie minę

mówiąc że dba o rodzinę

gniazda na słupach buduje

tam się najbezpieczniej czuje

Czy już wiesz o kogo chodzi

kto po łące rankiem brodzi

to bociek ptak wszystkim znany

przez dzieci bardzo lubiany

R.Sobik 31.07.2021r.



 

wtorek, 20 lipca 2021

Muchomorek

 


W zielonym lesie rósł muchomorek

na jednej nóżce niewielki stworek

czerwony kapelusz miał w kropki białe

wyglądał pięknie i doskonale


I choć wyglądem bardzo się chlubił

cóż kiedy jakoś go nikt nie lubił

każdy szerokim łukiem obchodził

bo zbyt trujący i zdrowiu szkodził


Zwierzęta leśne go omijały

ludzie do koszów też nie zbierali

może zazdrośni o wygląd byli

albo o zdrowie się zbyt martwili


A on nic z tego nie robił sobie

gdyż całe piękno nosił na głowie

i choć kolacji nie będzie z niego

                                  grzyb ten ozdobą lasu naszego

                                  Regina.Sobik 18.06.2019r.

sobota, 17 lipca 2021

Atrybut dobrej czarownicy




Atrybut dobrej czarownicy


Jestem dobrą czarownicą

i czarować bardzo lubię

mam miotłę różdżkę kapelusz

tylko je gdzieś ciągle gubię


I jak każda czarownica

mam zalety mam też wady

straszę i robię psikusy

daję ludziom cenne rady


A że nie jestem leniwa

bajki dzieciom opowiadam

gotuję różne mikstury

i z duchami przez sen gadam


Czasem bym gdzieś poleciała

na miotle w świetle księżyca

cóż kiedy ta w kącie stoi

i lenistwem się zachwyca


Zaś kiedy ją proszę grzecznie

wcale ze mną się nie liczy

udaje że mnie nie słyszy

albo że się w sile ćwiczy


Dłużej już tego nie zniosę

i muszę ją odczarować

skoro moim atrybutem

więc nie może leniuchować 

 

Regina Sobik czerwiec 2021r  

foto ze str  https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie-wektory/czarownica-brzydki

By poznał każdy niedowiarek

 



Gdy życie na nić codzienności

nawija różnych barier zwoje

a człowiek tak po cichu marzy

by znikły wszelkie niepokoje


By każdy nawet duży dramat

stał się zwyczajnie z czasem prosty

by dobro z ludzkich rąk płynące

wyrwało z serca wszelkie osty


By poznał każdy niedowiarek

co warta miłość prosta szczera

gdyż ta jak za dotknięciem różdżki

na oścież wiele drzwi otwiera


R. Sobik 15.07.2021r



piątek, 11 czerwca 2021

Po burzy

 


Ziemia co niedawno dyszała z pragnienia

odurzona deszczem do życia się budzi

burza gdzieś odeszła i zawrócić może

głośnym gromem strasząc zwierzęta i ludzi


Jeszcze błękit nieba szarością zakryty

a już tęcza na nim kolory maluje

nad łąkami mgiełka niczym welon ślubny

unosząc się płynie i pięknem czaruje


Zza chmur jasne słonko troszkę zawstydzone

otuliło ziemię prześwitem promieni

na pobliskim drzewie ptak otrząsa piórka

z radości że wreszcie pogoda się mieni

R.Sobik 2.06.2021r. 


foto   grafika Soni Chudzik

Jestem nowoczesną „Panią

 

Jestem nowoczesną „Panią”

choć służącej nie mam w domu

sama sprzątam i gotuję

piszę wiersze po kryjomu


Lubię oglądać seriale

ale w normie bez przesady

mam też swoje własne zdanie

nie szukam z sąsiadem zwady


Jem normalnie lecz z umiarem

z nadwagą walczyć nie muszę

mam geny po mojej babci

za słodycze oddam duszę


Uwielbiam jak każda Pani

dobrze i pięknie wyglądać

więc nie pozwalam mężowi

do mojej szafy zaglądać


Często w necie sobie siedzę

z znajomymi przez Skype gadam

korzystam z tłumacza google

gdyż angielskim niezbyt władam


Na świeżym powietrzu bywam

spacerem się relaksuję

a barometr mam za darmo

zmiany ciśnienia wyczuję


Za pan brat jestem z wnukami

i kocham je mówię szczerze

nie słucham plotek złośliwców

tylko w własne siły wierzę


R.SOBIK 7.06.2021r..




niedziela, 23 maja 2021

Moja wiosna


Przyszła jak zwykle lecz o rok starsza

wygląda poważniej jakby nie było

bardziej zgarbiona ciężarem przeżyć

twarz nie ta sama zmarszczek przybyło


Przyszła jak zwykle zapowiedziana

już tak nie cieszy serca i duszy

chociaż na dworze w pełnym rozkwicie

niesie ze sobą moc pięknych wzruszeń


Pieszcząc zapachem zmysły stargane

rozkwita tamtych wiosen wspomnieniem

kiedy dzień każdy był jak ruletka

a każdy wieczór serca spełnieniem


Dziś całkiem inna niż te z młodości

trochę słoneczna trochę deszczowa

przyjąć ją muszę gdyż darem chwili

i nie wiem co dla mnie w zanadrzu chowa

R.Sobik
23.05.2021r.



 

sobota, 15 maja 2021

Nie oddam


Nie oddam Ci ciepła kochających dłoni

gdy te gdzieś po drodze straciły pieszczotę

nie oddam dni przeszłych naznaczonych łzami

ani westchnień nocy ubranych w tęsknotę


Nie oddam Ci blasku hebanowych oczu

bo Byś się zatopił w ich bezkresnej toni

za to oddam duszę zraniona lękami

każdą myśl i chwilę co za szczęściem goni


Oddam wszystkie skarby które los darował

pomimo ,że serce innym rytmem bije

oddam Ci marzenia co siłą nadziei

tylko czy... dla Ciebie na nowo ożyję. 

Regina Sobik


 

niedziela, 9 maja 2021

Majowe granie



 

 

W złotej poświacie odchodzi dzionek

żółcią czerwienią niebo się mieni

gwiazdki ubrane w złote sukienki

zazdrośnie zerkają na łono ziemi


Przy polnej drodze stara kapliczka

majem pieszczona w wiosennych kwiatach

zasypia po dniu szepcząc modlitwy

dla ukochanej Pani Wszechświata


Echo skąpane w wieczornej toni

nuci melodię dla swojej Pani

na wieży kościoła ucichły dzwony

ostatnim akordem dźwięcznej Litanii


Zasypia ziemia z oddechem ciszy

wietrzyk szeleści w konarach drzewa

i on też zaśnie marząc że z majem

jutro dla Matki Bożej zaśpiewa


 

Regina Sobik


 



piątek, 7 maja 2021

Żorskie Folwarki -miasto na bagnach i inne opowieści

Helena wróciła z pracy później niż zwykle. Po całodziennym siedzeniu na kasie bolały ją nie tylko ręce ale cały kręgosłup.- Prysznic, kawka i tapczanik pomyślała z rozrzewnieniem.

-No nie ,nie wytrzymam !

Obok z pokoju syna dochodziły jakieś wrzaski i piski. Tomek nastoletni uczeń żorskiego Gimnazjum nawet nie zauważył kiedy matka weszła do pokoju. Mało powiedziane weszła wparowała z taką siłą, że cały dom zatrząsł się w posadach.

-Od dzisiaj szlaban na gry! przegiąłeś kochany! krzyknęła ze złością wyłączając komputer syna.

-No co ? Przecież mówiłaś, że mogę sobie pograć jak tylko zrobię wszystko to co mam napisane na kartce.

Helena spojrzała na korkową tablicę, gdzie punkt po punkcie czarnym mazakiem były przekreślone zadania jakie miał syn do wykonania.

1, Zamknij kury

2. Nakarm kota i psa

3.Wynieś śmieci

4.Dopilnuj by Ania zbyt długo nie oglądała bajek.

- Mamo odezwał się syn widząc spojrzenie matki z tym to miałem trochę kłopotu, bo ta gówniara nie tylko, że oglądała dobranockę to jeszcze chciała żebym jej puścił jakąś bajkę . Jak jej zacząłem tłumaczyć, że mama nie pozwala siedzieć za długo przed telewizorem bo od tego psuje się wzrok to zażądała żebym to ja opowiedział jej jakąś bajkę. Czujesz to .

-Trzeba było to zrobić. Mało się nasłuchałeś bajek i opowiadań jak byłeś w jej wieku odparła

Helena z wyrzutem.

-Od tego jest babcia.

-Właśnie a gdzie babcia ? zapytała Helena trochę zaniepokojona.

-Nie wiem przed chwilą tu była.

-Mamo! Mamo! zawołała Helena wyglądając przez okno wychodzące na niewielki ogród z sadzawką .

-A co tam znowu? Nie można mieć chwili spokoju ciągle tylko te wrzaski i piski, już mi głowa pęka. Musisz coś zrobić z tym Twoim synem nerwy wysiadają! Komputer, internet , internet komputer a jak nie to jeszcze komórka. Zwariuję ! za moich czasów tego nie było. A i ta najmłodsza w końcu też dostanie fioła. Jak będzie oglądać takie bajki to co z niej wyrośnie, no co !

-Ależ mamo !

-No powiedz, nie mam racji. W tych bajkach ciągle jakieś bijatyki i wrzaski nie dziw, że dziecko się budzi po nocy. A tak to w końcu trzeba by tym swoim dzieciom poświęcić więcej czasu. Nie uważasz! U Ciebie tylko praca i praca. Z takim podejściem daleko nie zajdziesz. Jeszcze wspomnisz moje słowa grzmiała teściowa.

-Mamo to nie tak przecież wiesz, że nie zezwalam dzieciom na takie programy w których tylko agresja i przemoc odburknęła Helena przyznając w duchu rację matce.

-Muszę to w końcu zmienić.

Ba ! łatwo powiedzieć tylko jak to zrobić ? zastanowiła się Helena.

Mąż pracuje przy budowie autostrady w świątek, piątek i niedzielę. Na nic nie ma czasu. Mama powinna to zrozumieć zwłaszcza, że praca na miejscu tylko o rzut kamieniem.

Helena spojrzała w kierunku wyciętego kawałka lasu za którym budowano autostradę. Od kiedy pamięta ten las był tu zawsze. Jego zielona toń wzbudzała dziecięcą wyobraźnię, o mieszkających tam stworach i złej czarownicy. Był takim magicznym miejscem jak i ogród ,który niemalże dotykał jego ściany. Gdyby nie dolina po zaschniętych stawach, która leżała w samym środku i dzieliła ten obszar na dwa światy. Ten rzeczywisty gdzie mieszkała i ten tajemniczy byłby jedną całością organizmu. Co się tyczy stawów to zarosłe trzciną były takim śladem, że kiedyś tętniło tu życie. Stawy te rozdzielała być może w dawnych czasach grobla. Jednak z biegiem lat stała się drogą i to taką co łączy dwa sąsiadujące ze sobą miasta Rybnik i Żory. Stawy należały do bardzo bogatego młynarza. Młyn który stał opodal był słynny na całą okolicę. Mieszkańcy Żor i pobliskich miejscowości zwozili tu ziarno na mąkę. Z upływem lat a może i wieku bo nie wiadomo kiedy go zbudowano młyn upadł. Może ze względu na ten drugi, który wybudowano w centrum Żor Ale i ten się nie ostał .-No cóż taka kolej rzeczy. Czasy jak i ludzie się zmieniają i nie zawsze wychodzi to na dobre. Helena westchnęła cicho gdyż jako mała dziewczynka pamiętała kiedy jeszcze tu stał . Co prawda czasy świetności miał już za sobą. Zostało tylko młyńskie koło i podkowa nad pożal się Boże spróchniałymi drzwiami, o ile je tak można je nazwać. Rudera po prostu rudera a kiedyś był to prawdziwy pałac ze służbą, młynarzem i całym tym majdanem.-Bogactwo rzecz nabyta zadumała się Helena wracając do wspomnień dzieciństwa swojej babci Eleonory, która znała rodzinę młynarzów. Otóż jak to w bajkach bywa tym razem jednak to nie była bajka tylko historia pisana życiem. Jaśnie państwo młynarzowie mieli dwoje dzieci. Córkę Łucję na którą wołano Łucyja oraz syna. Eleonora znała tylko historię Łucyji bo podobno jej brat pojechał do wielkiego świata na nauki i już nie wrócił na rodzinne pielesze. Zresztą jakoś się o tym nie mówiło. Całą nadzieję rodzina wiązała więc z córką. Zmuszono ją do wyjścia za mąż za bogatego kawalera Szczepona. Ludzie mówili ,że miał nierówno pod sufitem ale liczyło się to ,że był bogaty. Co tam zaszło nikt nie pamięta ale fakt faktem Łucyja dostała w posagu duży kawał ziemi i jakiś staw. Czy ją zmuszono do opuszczenia domu rodzinnego czy może sama odeszła w każdym bądź razie zamieszkała w sąsiedniej miejscowości. Jej mąż Szczepon rzeczywiście wyglądał na niedorozwiniętego stając się obiektem kpin nie tylko starszych ale i dzieci. Jak tylko się gdzieś pojawił wołano -Szczepon, Szczepon pokaż ząbki! Ten tylko uśmiechał się przebąkując coś pod nosem. Pracował na kopalni Jankowice i był bardzo solidnym pracownikiem. Spłodził liczną gromadkę dzieci. Najmłodsza była dziewczynką zaś pozostali to chłopcy. Mimo ziemi jaką posiadała ta rodzina żyło im się bardzo biednie. Łucja była kobietą, mocną w gębie wszystko wiedziała najlepiej i lubiła udzielać rad innym szkoda tylko, że nie umiała tych wszystkich umiejętności wprowadzić w życie u siebie. Mama Heleny odwiedziła kiedyś tę rodzinę a to z tego tytułu, że chodziła do tej samej klasy z Andrzejem najstarszym synem Szczeponow bo tak ich nazywano. Była pora obiadowa na stole stała duża misa żuru. Cała gromadka jadła aż im się uszy trzęsły. Dzieci nie były jakoś tam zaniedbane, głodne czy też brudne ale od swoich rówieśników wyróżniały się tym, że zawsze trzymały się na uboczu. Inne dzieci wyzywały ich od szmaciarzy i dokuczały im. Nauczyciele nie zwracali na to uwagi, jakby te niczemu winne dzieci były dziećmi gorszej kategorii .-Nie tylko starsi ale i dzieci potrafią być naprawdę okrutne pomyślała smutno Helena. Chociaż nie interesowały ją za bardzo losy tej rodziny widziała, że jeden z synów Szczeponow został malarzem pokojowym. Chodził po ludziach i malował ściany. A robił to naprawdę dobrze i niedrogo stąd miał wielkie wzięcie. Zbudował malutki domek bo ten stary jako jedyny we wsi a może i całej okolicy kryty słomą o mało się nie zawalił. Czy się któryś z nich ożenił czy też nie tego nie wie natomiast o tym, że oboje Szczeponowie już nie żyją dowiedziała się całkiem niedawno. Helena zadumała się chwilę wracając do wspomnień. Zarówno młyn jak i rodzina młynarzy byli takim nieodzownym elementem jej dzieciństwa. Może dlatego ,że te wszystkie bajki i opowieści, które przekazywała jej babcia wiązały się najczęściej z młynem i pobliską okolicą. Dwie z nich zapamiętała szczególnie. Była to opowieść o Utopkach i mieście, które zapadło się w bagna.

*****

Helena założyła kuchenny fartuch i wzięła się za robienie kolacji. Czajnik postawiony na gazowej kuchence podskakiwał gwizdając przy tym tak głośno jakby chciał powiedzieć, że już czas na herbatę.

Sprawnie zrobiła kanapki z wędliną. Mąż poszedł na drugą zmianę i nie wiadomo kiedy wróci z pracy. Poza tym teściowa ogląda serial „M jak Miłość”. Nawet atom jej nie ruszy więc będzie miała wreszcie trochę czasu dla siebie.

-Dzieci, dzieci, kolacja zawołała.

Tupot nóg biegnących po schodach ruszyłby nawet zmarłego.

Ania usadowiła się wygodnie na swoim krzesełku. Helena podała jej kanapkę .

-Ale ta mała ma apetyt aż miło uśmiechając się patrzyła jak kanapka znika w małej buzi córeczki.

Tomek wpadł do kuchni niczym huragan. Nałożył sobie parę kanapek na talerz i już miał zniknąć za drzwiami kiedy zatrzymał go głos matki.

-A Ty dokąd.

-Na górę bąknął pod nosem chłopak. -Nie mam czasu muszę odrobić zadanie. A tak to tę naszą Panią chyba pogięło. Kazała nam przygotować jakieś opowiadanie albo legendę związaną z Żorami. -Muszę poszperać w internecie.

-A to się dobrze składa bo ja znam taką odparła matka.

-Tylko nie mów, że babcia Ci opowiadała.

-Właśnie babcia mi opowiadała.

-Mamo nie jestem już dzieckiem, żeby słuchać jakieś tam bajki. Ja potrzebuję konkretów odparł syn.

-Zapamiętaj chłopcze, że w każdej bajce, opowiadaniu czy legendzie jest ziarnko prawdy odparowała synowi Helena. Wiesz co zapamiętałam z dzieciństwa takie jedno opowiadanie. Postaram się Ci je przekazać tak jak je słyszałam a Ty już będziesz wiedział co z tym zrobić, stoi .

-Stoi! tylko, żeby nie było za długie i nudne jak flaki w oleju odparł zadowolony syn.

-Jak Ty się wyrażasz! jazda do swojego pokoju. Zaraz tam przyjdę tylko posprzątam i utulę Anię do snu.

-Ok, Tomek wybiegł z kuchni jakby kto gonił.

I znowu nici z mojego lenistwa pomyślała z goryczą Helena sprzątając ze stołu. -Dobrze chociaż , że mama wykąpała małą. W gruncie rzeczy ta teściowa to dobra kobieta chociaż czasami zrzędzi.

Inne mają dużo gorsze pomyślała zdejmując kuchenny fartuch. Na palcach podeszła do pokoju córeczki. Ta spała w najlepsze. Helena zgasiła światło kierując się w stronę pokoju syna .

-Już jestem więc zabierajmy się do pracy.

-Mamo! a czy Ty wiesz, że u nas pod Żorami są pokłady soli. Nie tak duże jak w Wieliczce ale są.

oznajmił gimnazjalista zadowolony, że swoją wiedzą może zaskoczyć matkę .

-Musiało tu być morze bo skąd ta sól zastanowiła się Helena. -Wiesz to by się zgadzało, morze albo jakiś inny zbiornik skoro były tu i bagna.

-Co? Bagna ! O czym Ty mówisz, nie rozumiem. -Posłuchaj synu tylko się nie śmiej. Opowiem Ci coś co może wydawać Ci się mało prawdopodobne ale zapamiętałam tę opowieść od takiej starowinki, która kiedyś chodziła po wsi. Za kawałek chleba opowiadała dzieciom i dorosłym opowieści, które podobno przekazali jej rodzice. Szkoda tylko ,że nie spisano tych opowiadań nikt przecież nie pomyślał o tym. A ja wtedy byłam małym dzieckiem nie rozumiałam wszystkiego . Mogłam coś źle usłyszeć, ale posłuchaj:

*****

Niedaleko nieistniejącego już młyna tuż za wspomnianym już lasem, gdzie nowa autostrada przecina dwie sąsiadujące ze sobą miejscowości Kłokocin należący do Rybnika i Folwarek należących terytorialnie do Żor kiedyś w bardzo dawnych czasach leżało miasto. Ławy tak je nazwali mieszkańcy pobliskich ziem. Miasto to trudno dostępne leżało pośrodku bagien. Mimo takiego położenia mieszkańcom tego miasta żyło się bardzo dobrze. Nic dziwnego bo podobno tędy właśnie biegł szlak handlowy z północy znad Morza Bałtyckiego na południe Europy.- Czyżby to był ten słynny Szlak Bursztynowy zastanowiła się Helena. - Jest to wielce prawdopodobne. Przecież dziadek ze strony babci pochodził z niedalekich Jankowic i jak opowiadała babcia, która to słyszała właśnie od Niego, że zaraz za kopalnią „Blicher” obecnie Jankowice znajdują się ślady wąwozu, w którym biegła droga. Obecnie wąwóz nieużywany od dłuższego czasu gdyż zaraz obok wybudowano nową drogę zarasta trawą i krzewami a las broni go skutecznie przed wścibskim okiem ludzi. Ile w tym jest prawdy nie wie ale fakt faktem, że ślady takiego wąwozu istnieją i biegną właśnie w kierunku Żorskich Folwarek tj tam gdzie miało być to miasto Ławy. W mieście tym według legendy bo właściwie jak to nazwać skoro nie ma żadnych dokumentów ani zapisów, że takie miasto istniało a karawany kupieckie zatrzymywały się tu na noc. Miejscowi chętnie udzielali gościny zmęczonym wędrowcom zapewniając nocleg i jedzenie. W zamian za to otrzymywali towar czy też pieniądze a nawet żółte złoto jakim był w tym czasie bursztyn. Wymiana kwitłaby przez lata, gdyby nie chęć wzbogacenia się niektórych mieszkańców tego miasta. Otóż pewnej nocy napadli oni na karawanę kupiecką a wszystkich jej uczestników wymordowali .Wtedy to rozpętała się straszliwa burza. Ławy zaczęły pogrążać się w bagnie grzebiąc pod zwałami gęstego błota nie tylko zbójów ale i wszystkich mieszkańców tego spokojnego dotąd miasta. W niedalekich Żorach ówczesnej małej jeszcze osadzie stał drewniany kościółek. Obszar bagien dochodził aż tutaj. Kiedy grzęzawisko zaczęło się zapadać mieszkańcy osady wpadli w popłoch szukając dróg ratunku. Nie mieli się gdzie schować ani dokąd uciec, więc zebrali się w tym kościółku wznosząc modlitwy do Boga z prośbą o pomoc. Przysięgli nawet, że jeżeli osada ocaleje to codziennie wieczorem zbierać się będą na nabożeństwie różańcowym. -Jak trwoga to do Boga to tak jak i teraz pomyślała Helena .Ważne, że Stwórca zlitował się nad wiernym ludem gdyż bagna zaczęły wysychać. Tak to dzięki modlitwie różańcowej Żory ocalały od niechybnej zagłady. Co więcej rozrastały się i piękniały z dnia na dzień na chwałę Stwórcy. Helena zamyśliła się chwilę po czym rzekła do syna.-Słuchaj a może istnieją jakieś dokumenty czy nawet kroniki, w których zapisano najwcześniejsze dzieje powstania Żor .Jest to bardzo ciekawa sprawa może byś się zainteresował bo naprawdę byłby wielki wstyd, że Ty rodowity mieszkaniec Żor nie znał tej historii. -Ależ mamo na wszystko przyjdzie czas. A po tym jak usłyszałem takie interesujące opowiadanie obiecuję jak tylko będę miał chwilę poszperam gdzie trzeba dodał przymilnie syn.

-Tylko, żeby to nie były słowa rzucane na wiatr odparła matka i dodała. -Obiecanki cacanki.

*****

Tej nocy Tomek nie mógł zasnąć. Opowieść matki nie dawała mu spokoju. Miasto na bagnach tego jeszcze nie było .Chciałby już teraz widzieć minę wychowawczyni jak jej opowie tę historię.

-Ale będzie heca, ciekawe czy uwierzy myślał przewracając się z boku na bok.

-Tylko czy koledzy nie będą się śmiali, że opowiadam takie dyrdymały pomyślał zasypiając.

-Wstawaj już późno ! Znów spóźnisz się do szkoły ! obudził go natrętny głos babci.

-Jeszcze minutkę .

-Wstawaj ale już! babcia nie dała za wygraną.

-Ależ babciu dzisiaj jest sobota mam wolne odezwał się wnuczek otwierając zaspane oczy.

-Ja to mam sklerozę, cóż starość nie radość bąknęła pod nosem babcia udając się do swoich zajęć.

Zarówno sobota jak i niedziela przebiegły spokojnie. Zaraz po mszy cała rodzina zasiadła do niedzielnego obiadu. Mąż Heleny uwielbiał te krótkie chwile spędzone razem. Zwłaszcza ,że matka jak zwykle przygotowała smaczny rosół z kury .Na drugie danie na stole pojawiły się kluski z roladami i pysznym sosem oraz czerwona kapusta. Taki prawdziwy śląski obiad.

-No cóż w naszym domu tradycja rzecz święta a dla mojej teściowej inny obiad jest nie do przyjęcia pomyślała Helena podając dzieciom dokładkę. Zaraz po obiedzie poszła pozmywać naczynia a jej mąż korzystając z wolnej chwili i pięknej pogody udał się na małą drzemkę do ogrodu. Teściowa zaczęła szykować się na niedzielne nieszpory a Tomek wymknął się po cichu do szopy po rower.

-A Ciebie gdzie znowu niesie odezwał się ojciec zobaczywszy syna.

-Jadę do Antka krzyknął chłopak siadając na rower i tyle go widziano.

-Każdy wiek ma swoje prawa odezwała się teściowa do Heleny

- A Tomek jest już prawie dorosłym mężczyzną i ani się nie obejrzysz jak przyprowadzi do domu jakąś dziewczynę.

-A cóż to mama mówi, ma czas teraz ważniejsza szkoła.

-Nie pamiętał wół jak cielęciem był powiedziała głośno matka męża ubierając na nogi nowe letnie sandały. Idąc w kierunku furtki natknęła się na syna odpoczywającego na ławce w cieniu gruszy

-Patrz Aniu! jaka babcia dzisiaj elegancka zwrócił się do córki bawiącej się na kocyku obok.

Ania podniosła główkę i machając rączką zawołała pa, pa, pa,pa.a.aa.

Pa,pa, słoneczko uśmiechnęła się do wnusi babcia

-Ale numer, wystrojona jak dorsz na święto morza parsknął zaczepnie syn.

-A idź żesz Ty odburknęła pod nosem matka i znikła za furtką .

*****

Czas niedzielnego wypoczynku płynął bardzo powoli. Dochodziła godzina 17.00

- Może kawkę Helena postawiła przed mężem filiżankę aromatycznego płynu. Sama zaś usiadła obok pijąc powoli smakowity napój od czasu do czasu zerkając na zegarek.

- A Ty co wybierasz się gdzieś ? zapytał mąż.

- Nie tylko się denerwuję. Tomek obiecał wrócić za godzinę. Minęły już prawie trzy a Jego jak nie ma tak nie ma.

-A daj Ty chłopcu spokój, młoda krew to go nosi nic na to nie poradzisz odparł mąż.

-No tak tylko że dzwoniła Kasia córka sąsiadów, miał być u niej już jakieś pół godziny temu. Umówili się, że pomoże jej w jakimś tam zadaniu. Dokładnie to nie wiem.

-To zaproś ją do nas .Oo ! i zguba się znalazła odparł ojciec wskazując na syna chowającego rower do komórki.

-A wiesz, że to dobry pomysł tylko musimy zapytać Tomka .

Kasi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz po telefonie jak na skrzydłach poleciała do sąsiadów. Tomek od dawna jej się podobał a wypracowanie było tylko takim pretekstem, żeby spotkać się z chłopakiem.

-Już jestem zawołała od furtki pędząc w kierunku ganku,gdzie siedzieli gospodarze.

-A gdzie Tomasz zapytała trochę speszona .

-Zaraz będzie, a możesz mi powiedzieć o ile to nie tajemnica na jaki temat to wypracowanie Helena nieśmiało podpytała dziewczynę.

-O Utopkach bo widzi Pani nasza wychowawczyni gdzieś przeczytała, że w chorzowskim skansenie

odbyła się któraś z kolei edycja „Straszków Śląskich” przez to wymyśliła taki dziwny temat. Zaś Ty się człowieku gimnastykuj .Ja co tu mówić nie mam żadnego pomysłu, bo jak sama Pani wie pochodzimy spod Warszawy. Tam nic na temat Utopków czy też Utopców nie wiedzą tłumaczyła sąsiadce  Kasia. – Co innego gdyby było o Syrence to tak ale o Utopkach kto to widział. A może Pani by nam pomogła przecież na pewno zna jakąś ciekawą historię dodała. Helena już miała zacząć opowiadanie gdy nagle na ganku nie wiadomo skąd zjawiła się teściowa. Uśmiechnięta od ucha do ucha rzekła:

-Moje dzieci ja wam opowiem bo synowa chyba nie za dobrze pamięta co jej tam ktoś kiedyś opowiadał ja po prostu wiem lepiej zwróciła się do Kasi i wnuka.

-Mama jak zwykle zawsze wszystko najlepiej wie odburknęła Helena trochę urażona .

-A żebyś wiedziała żyję trochę dłużej na tym świecie a pamięć mam jak nikt .

-Nie kłóćcie się powiedział Tomek. - Babciu opowiadaj.

-A więc było to tak zaczęła babcia.

-Na pewno słyszeliście coś o młynie. Synowa już Wam zdążyła naopowiadać. Otóż moja opowieść jest jak najbardziej autentyczna. W sąsiedniej wsi Kokoczyń bo tak kiedyś się mówiło na Kłokocin był staw Papierok. Należał on do rodziny naszych młynarzów. Może to i był staw od tej Łucyji córki młynarza, ale tego nie wiem na pewno. Być może bo to ona właśnie dostała we wianie staw i ziemię na tym terenie. Staw ten był połączony z młynarzowymi stawami taką maleńką rzeczką. Otóż w tym stawie w bardzo dawnych czasach mieszkały Utopki. Utopki to były takie stworzenia ,które mogły przybierać różne postacie ludzi czy też zwierząt i zamieszkiwały pobliskie stawy i rzeczki. Na brzegu Papiyroka była usypana grobla taki wał ziemny jak byście nie wiedzieli. Przez tę groblę można było dostać się do Raja tj miejscowości Rój należącej obecnie do Żor tłumaczyła zadowolona z siebie babcia.-W tych czasach była to jedyna droga bo tak bym to określiła. Ludzie co prawda bojąc się Utopców ze strachem ale z musu korzystali z tej drogi. Pewnego razu jeden z mieszkańców wioski Francik wracając do domu zauważył dwie tłuste i dorodne ryby pluskające się przy samym brzegu. O dziwo ryby te dały się złapać bez jakiegokolwiek kłopotu. Kiedy Francik miał je już w rukzagu czyli plecaku bo tak kiedyś mówiło się na plecak usłyszał słowa „Niklu jo mom chopa w pytlu”. Znaczenia tych słów i ja nie jestem w stanie wytłumaczyć tak dosłownie ale myślę, że chodziło a złapanie ofiary, że niby to udało im się nabrać Francika, a Nikiel to na pewno imię Utopka. Przestraszony chłopak rzucił plecak na ziemię i co sił w nogach pobiegł do domu. Kiedy opowiedział tę historię domownikom ci doradzili mu, żeby wziął butelkę święconej wody i pokropił staw. Istniało takie przekonanie, że Utopki bojąc się święconej wody i na pewno wyniosą się już stąd na zawsze. Francik i jego odważny kolega wysłuchali rady rodziny. Wzięli butelkę z wodą święconą i wlali do stawu. Tego co się to potem działo po prostu nie da się opisać. Wzburzona woda przerwała groblę i ruszyła rzeczkę w stronę młyna. O mało nie zatopiła całej wsi. Ludzie mówili potem, że to Utopki przeprowadziły się do stawów koło młyna. Faktem jest ,że potem jeden z nich taki najważniejszy przychodził do Młynarzów. Siadał na ławeczce koło pieca w kuchni grzał się i palił fajkę. Jak mu się znudziło to grał w karty ze służbą. Żona młynarza kobieta krzepa nie mogła tego znieść. Denerwowała się już na sam widok Utopka. Trwało to do czasu kiedy wpadła na pomysł, żeby zatrudnić darmozjada i nieroba za niańkę do dzieci. Niech chociaż w ten sposób odrobi tytoń i gościnę- myślała rozważając za i przeciw. Utopek przystał na propozycję młynarzowej żony. Odtąd przychodził do Młynarzów, żeby kołysać w kolebce ich najmłodszego syna. Wszystko było dobrze jak dziecko nie płakało. Utopek jako etatowa niańka nie mógł znieść płaczu dziecka. Denerwował się okropnie i któregoś czasu po prostu nie wytrzymał .Podrapał malca po twarzy. Młynarzowa kiedy tylko to zobaczyła przegoniła Utopka na cztery wiatry. Skuteczną bronią i tu była święcona woda. Pokropiła go tak mocno, że ten z krzykiem poleciał do stawu. Od tego czasu słuch o nim zaginął. Tak to skończyła się historia z Utopkami w młynarzowych stawach.

-A może nam babcia coś więcej opowie o tych wodnych stworach odezwała się nieśmiało Kasia.

-Nie o stworach tylko Utopkach dziecko, o Utopkach a opowiem, opowiem rzekła uradowana .

-Helenko przynieś mi szklaneczkę zimnej wody bo mi zaschło w gardle rzuciła rozkazująco w stronę synowej. Synowa chcąc nie chcąc poszła do kuchni po szklanki i wodę a babcia ciągnęła dalej swoją opowieść.

-Kochane dzieci mój pradziadek był muzykantem. W tamtych czasach trudno było o jakąkolwiek pracę toteż dorabiał sobie graniem na weselach i różnych wiejskich potańcówkach .

Razu pewnego a było to już tak nad ranem pradziadek razem z kolegami wracali z takiej wiejskiej zabawy. Smutni i rozgoryczeni, że prawie nic nie zarobili narzekali na zły los. Kiedy tak zagadani

przechodząc obok młynarzowych stawów zauważyli elegancko ubranego mężczyznę. Ten mężczyzna pokłonił się nisko i rzekł:

- Po waszych minach widzę, że coś wam dzisiaj nie poszło. Może chcecie zarobić trochę dukatów .

Muzykanci przystanęli zaciekawieni .

-Mam propozycję odezwał się elegancki Pan. - Moi goście chcieliby się trochę zabawić przy muzyce i tańcach.

-A czemu nie, możemy spróbować odezwał się najstarszy z muzykantów.

-Pan zaprowadził ich do jakiejś karczmy pełnej gości i kazał grać ile tylko starczy sił. Po każdym kawałku dostawali parę banknotów. I takim to sposobem ich kieszenie były pełne pieniędzy toteż grali z jeszcze większym entuzjazmem. W pewnym momencie pradziadek dojrzał u jednego z gości kopyto. Od razu zorientował się, że mają do czynienia z bandą Utopków, które to zakpiły sobie z biednych muzykantów. Przyznał jednak ,że są sobie sami winni. Chęć szybkiego wzbogacenia się tak przyćmiła ich umysły tak, że zapomnieli o istniejącym zwyczaju. Polegał on na tym ,żeby przed rozpoczęciem zabawy tanecznej zagrać kościelną piosenkę a oni tego nie zrobili. Chcąc naprawić swój błąd pradziadek zaczął grać „Kto się w opiekę” a za nim reszta muzyków. Gdy tylko pierwsze tony piosenki uleciały w powietrze wszyscy goście naglę zniknęli .Okazało się, że muzykanci siedzą na drzewie a w kieszeniach zamiast pieniędzy mają liście. Od tego czasu już zawsze rozpoczynali granie od kościelnej pieśni. Tak to widzicie kochana młodzieży kończy się chciwość. No ale cóż przecież trzeba też zrozumieć biednych muzykantów, którzy mieli na utrzymaniu rodziny. Zresztą co ja Wam będę tłumaczyć. Jak będziecie mieli swoje dzieci to się dowiecie jak to jest dodała patrząc z ukosa na Kaśkę i wnuka. Już Ona wiedziała swoje. Jej bystre oko dostrzegło, że młodzi mają się ku sobie czyli po prostu są zakochani.Helenko a może byś poczęstowała gościa herbatką z sokiem malinowym. Jest na półce w kuchni


Regina Sobik. 

foto własne Straszki Śląskie w Chorzowie"Utopek i Karolinki"