Splecione ręce
jak do modlitwy
a pod powieką
obraz ulicy
jak wtedy kiedy
świstały kule
na barykadach
płonącej stolicy
Gdy wokół wojna
rozlała morzem
ogrom rozpaczy
bólu cierpienia
niosła nadzieję
rannym i chorym
próbując
odwrócić cios przeznaczenia
albo karabin
śmierć z ręki kata
w pożodze wojny
młodzi jak Ona
ginęli na oczach
tamtego świata
Nie miała
szczęścia łapanka obóz
codzienna praca
nad wątłe siły
krzyki ginących w
komorach śmierci
wrażliwą duszę
lękiem raniły
Teraz została już
tylko sama
chłonąc jak
gąbka aromat ciszy
czas bezlitosny
zabrał Jej wszystko
i śmiech i radość
których nie słyszy
R.Sobik
foto /przypadkowe / z internetu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz