Wysoko na niebie w pałacu zbudowanym z pyłu kosmicznego a do
którego szło dostać się tylko mleczną drogą mieszkała
kosmiczna rodzina ,Słonko ze swoją żoną Nocą synem Księżycem i
córkami Gwiazdeczkami . Jak to w zgodnej rodzinie bywa wszyscy
kochali się bardzo i pomagali sobie nawzajem. Każdy miał też
wyznaczone jakieś obowiązki .Słonko świeciło w dzień zaś gdy
tylko było ciemno Noc przyjmowała obowiązki męża i doglądała
swoje dzieci. Dzieci jak to dzieci nieraz psociły i zamiast świecić
to kryły się za czarne chmury. Noc strasznie się wtedy gniewała i
przywoływała je do porządku .A to wszystko dla Pani Ziemi która
mimo swoich lat dobrze się trzymała. Ziemia bardzo kochała Słonko
jego żonę Noc i ich dzieci .Była bardzo wdzięczna za opiekę i
ciepło szczególnie Słonku, bo gdyby nie ono już dawno by
skostniała z zimna i mrozu. No a gdyby nie było Nocy i jej dzieci
czuła by się okropnie ,bo strasznie bała się ciemności. .
Wszystko było dobrze do czasu aż jakieś czarny trujący dym zjawił
się nad Ziemią . Przysłonił on cały blask Słonka .Na świecie
zrobiło się zimno. Nawet Noc gdy y tylko przyszła jej kolej nie
mogła dostrzec Pani Ziemi mimo że jej syn Księżyc i córki
Gwiazdeczki świeciły pełnym blaskiem .Kosmiczna rodzina
postanowiła zrobić naradę .Trzeba jakoś pomóc Ziemi bo biedaczka
umrze z zimna .Nie chodziło tylko o samą Ziemię ale też o
wszystko co się na niej znajdowało : rośliny, drzewa, ptaki
zwierzęta no i ludzi. Trzeba dojść do tego kto lub co spowodował
że świat który dotąd żył w takiej harmonii z sobą nagle stał
na progu katastrofy. Słonko postanowiło przebić się przynajmniej
jednym Promykiem przez gęsty dym chociaż wiedziało że będzie to
bardzo a to bardzo trudne. Jeżeli mu się to uda zbada na miejscu
przyczynę tego stanu rzeczy. Na tę niebezpieczną podróż wybrało
najdogodniejszy moment samo południe ,gdyż wtedy najjaśniej i
najmocniej świeciło .Po paru bardzo a to bardzo ciężkich próbach
udało się wreszcie Promykowi przedrzeć przez czarny i gęsty jak
smoła dym . To co potem zobaczył przeszło jego najgorsze
oczekiwania. Obok niedużej piaszczystej plaży kilkanaście metrów
od brzegu rozlało się morze ognia. Duszący dym unosił się
prosto do nieba przysłaniając widoczność , która była tak
słaba że nie było widać ludzi którzy ze zgrozą bezradnie
patrzyli na to morze ognia .Na jego krańcach widać było tłustą
gęstą plamę .Zaś w samym środku jakiś duży statek ,który
resztkami sił próbował uciec jak najdalej od płomieni. To
tankowiec który przewoził ropę pomyślał Promyczek. Ale jak to
się stało .Dotąd dużo statków przewoziło bezpiecznie takie
ładunki i zawsze docierały do portu .Coś nie tak .Ktoś tu zawinił
tylko kto, i co tu zrobić co tu zrobić żeby ogień się nie
rozprzestrzeniał- .W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważył że
na pomoc przybyła cała eskadra innych statków które miały na
swoim pokładzie dziwne żelazna zwierzątka. Ludzie nazywali je
pompami ,które po podłączeniu do grubych wężów połykały
tłuste plamy ropy. Były przy tym bardzo głośne i pracowały na
pełnych obrotach żeby połknąć jak największą ilość tłustej
plamy. Potem transportowały ją do brzuchów tankowców które
przybyły na pomoc. Sytuacja była na tyle trudna że duża część
morza pokryta czarną oleistą plamą nadal płonęła. Ale w końcu
i ogień zgasł .Kiedy brzuszki tankowców były już pełne
przewożono tę ropę do portu .Promyczek Słonka poleciał na plażę
.Wędrując po niebie zobaczył mnóstwo ptaków morskich oraz ryb
.Ciekawy bardzo co się dzieje zszedł niżej by podsłuchać ludzi
którzy chodzili po plaży i zabierali żyjące jeszcze ptaki .Kiedy
usłyszał że lepka maź skleiła pióra ptaków morskich które
bezradnie tłukły się po plaży zrozumiał że rozlana ropa to
straszne niebezpieczeństwo dla ryb i innych zwierząt wodnych.
Uniemożliwia ona zwierzętom wodnym poruszanie się, oddychanie i
odżywianie się a jej gruba warstwa na wodzie nie przepuszcza
potrzebnego tlenu i promieni Słonka .Ropa bardzo szybko
rozprzestrzenia się po powierzchni morza tworząc na wodzie tłustą
plamę .Pojawili się jacyś ludzie w dziwnych kombinezonach którzy
zbierali tę tłustą plamę .Promyczek zauważył że na pomoc
ludziom w likwidowaniu plamy ropy ruszyły maleńkie stworzonka
przez ludzi nazwane bakteriami, które stopniowo usuwały plamę
.Zjadały przy tym cały tlen rozpuszczony w wodzie. Chociaż
pracowały bez wytchnienia nie umiały sobie z tym poradzić. -O to
straszne nieszczęście -pomyślał Promyk i szybko pobiegł z
powrotem do Słonka .Po długiej naradzie kosmiczna rodzina ustaliła
że będzie świecić ludziom na zmianę ,żeby Ci mogli zebrać z
powierzchni morza jak najwięcej ropy by zanieczyszczenie było jak
najmniejsze. Tym razem po bardzo ciężkiej pracy ludzi i wysiłkowi
Słonka i jego pomocników udało się zapobiec większemu skażeniu
.Ziemia odetchnęła z ulgą jednak nie na długo .Po tym wypadku
Słoneczko jakoś źle się poczuło i poszło spać za ciemne chmury
.Deszcze tylko na to czekały. Wydostały się z chmur i spadały
dużymi rzęsistymi kroplami na ziemię .Padały tak przez kilka dni.
Ziemia nasiąkła wodą tak mocno że już nie mogła przyjąć
więcej deszczu który jak na złość padał bez przerwy .Rzeki i
strumyczki rozlały się po polach .Zalały zasiane ziarna zbóż
,porywając ze sobą to co napotkały po drodze. Ziemia czuła się
bezradna bo jej mieszkańcy stracili domy .Utonęło dużo zwierząt
a nawet ludzi. I tym razem Ziemia poprosiła Słonko o pomoc.
Zbudzone Słoneczko bardzo rozzłościło się na deszczowe chmury.
Wyszło na niebo przepędzając je za góry i morza. Posłało
nawet swoje Promyczki na ziemię by osuszyły pola lasy i wszystkie
zakamarki .Resztę zrobili sami ludzie .W domach które ocalały
pootwierali okna by osuszyć ściany. A kiedy już było w miarę
sucho wyruszyli na pola żeby zasiać ziarna zbóż które udało się
uratować .Ziemia i tym razem dzięki Słoneczku została uratowana.
Minęło parę miesięcy . W pewnym dalekim ciepłym kraju na
południu karawana wielbłądów ruszyła do miasta Oazy która
znajdowała się na środku pustyni. Mieli przed sobą długą drogę
przez piaszczystą równinę. Wśród podróżników był wielbłąd
Garbusek . A że brał udział w takiej wyprawie po raz pierwszy nie
bardzo wiedział jak się zachować na wypadek gdyby zabłądził. Co
prawda jego ojciec doświadczony piechur pouczył syna jak ma w
takiej sytuacji postępować . Ważne by w czasie nocy obserwować
gwiazdy na niebie .Garbuskowi jak to psotnemu wielbłądzikowi nauki
Ojca weszły jednym uchem a drugim wyszły. Ale to co najważniejsze
zapamiętał . Zapadał wieczór i karawana była już bardzo
zmęczona a szczególnie Garbusek który ledwo włóczył nóżkami .
Usiadł na piasku . -Idźcie dalej sami ja was dogonię tylko
troszeczkę odpocznę -powiedział do towarzyszy drogi. -Ziemio
pozwól że się położę-. -Oczywiście -odpowiedziała Ziemia
-już użyczam miejsca.- Garbusek usiadł wygodnie na piaszczystym
posłaniu i zasnął .Kiedy się zbudził była bardzo ciemna noc .-I
jak ja teraz znajdę kierunek Pani Ziemio pomóż-. Ziemia czuła się
trochę odpowiedzialna za to że pozwoliła Garbuskowi położyć się
na piasku trzęsła się ze strachu i zimna. Zobaczyła to Pani Noc i
szybko pobiegła po swoje córki które wybierały się na
całonocny spacer po niebie.- Moje kochane dość tego strojenie Pani
Ziemia potrzebuje pomocy. Zabrać mi złote latarenki i szybciutko na
niebo .Ty Gwiazdo Południa zabierz największą żeby cię było
widać z daleka. No już już nie ociągać się .-zawołała .Gdy
tylko Gwiazdki pojawiły się na niebie od razu zrobiło się
jaśniej. Garbusek nie mógł uwierzyć własnym oczom. -Dziękuję
dziękuję -zawołał -teraz już wiem gdzie mam iść Gwiazda
Południa wskaże mi drogę .- Nad samym ranem gdy było jeszcze
ciemno wielbłądek ruszył w drogę .Pani Ziemia zadowolona z
takiego obrotu sprawy uspokoiła się nieco. -Do widzenia Garbusku i
pozdrów moją perełkę Oazę -. Zawołała na pożegnanie do
Garbuska . -Do widzenia i dziękuję za wszystko. Już nigdy nie będę
się oddalał od karawany chociażbym był bardzo a to bardzo
zmęczony- odpowiedział Garbusek. I tym razem sprawa zakończyła
się szczęśliwie . Garbusek dotarł cały i zdrowy do miasta i gdy
tylko przekazał pozdrowienia od Ziemi Oaza przyjęła go bardzo
serdecznie . Użyczyła mu cienia pod palmami poczęstowała zieloną
świeżą trawką i jeszcze napoiła ożywczą wodą . Tymczasem na
dalekiej północy zbliżała się wiosna ale i tak było ciepło jak
na tę porę roku .Biały Niedźwiedź mieszkaniec tej krainy
usłyszał przez gadające pudełko jak był w odwiedzinach u takich
dziwacznych bezfuterkowych istotach że nazywa się to ociepleniem
klimatu .Grozi to wielkim niebezpieczeństwem nie tylko dla nich
samych jak i dla całej Ziemi. Wskutek topnienie starego lodu ciągle
go ubywa przez co zmniejsza się zapas słodkiej wody .Same
Niedźwiadki polarne będą musiały zmienić sposób żywienia .Jak
będzie trochę cieplej to Niedźwiadki będą musiały się żywić
trawą lub korą drzew a ich zęby są zbyt małe żeby przeżuwać
to jedzonko .I dlatego mogą zginąć .Pani Ziemia bardzo martwi się
tym faktem i nie wie co robić .Tu muszą jej pomóc mądrzy ludzie
.Ziemia w to wierzy bo już nieraz się przekonała że są wśród
nich nie tylko są źli i nieodpowiedzialni ale też mądrzy i
przewidujący. Jak na razie czeka z niepokojem na dalszy ciąg
wypadków .Ale jak to mówią nieszczęścia chodzą parami .Właśnie
dostała wiadomość od echa że na wielką rzeką tam gdzie jest
ciepło i wilgotno ludzie zaczęli wycinać lasy bo drzewo były im
potrzebne do budowy domów szkół kościołów i sklepów. Ziemia
rozumie że muszą gdzieś mieszkać ale to co Oni robią to
przekracza wszelkie granice. Wycinają wszystkie drzewa
,pozostawiając za sobą pustą przestrzeń .Wszystkie zwierzęta te
małe i duże straciły swoje domki i biedaczki nie wiedzą gdzie się
podziać . Ludzie sprowadzili jakieś duże potwory które równają
teren a robią przy tym tyle hałasu że zwierzątka te co tylko
mogły pouciekały w głąb lasu. Co z tego potwory idą za nimi .Czy
one nie wiedzą że lasy produkują tlen który jest potrzebny do
życia. Wchłaniają też wodę która paruje i na nowo spada na
ziemię w postaci deszczu , a ta jest potrzebna do życia nie tylko
roślinkom i zwierzątkom ale i też samym ludziom. .Ziemia i
wszystkie zwierzątka którym groziła zagłada tak się tym martwiły
że nie zwróciły uwagi, na dwunożne ludki które przyszły na to
miejsce. Przyniosły jakieś przyrządy podobne do łopatek i zaczęły
kopać dołki .-Ale znalazły sobie zabawę- pomyślała paproć
której jakimś cudem ocalała. Kiedy jednak pod opieką dużego
zielonego Luda zaczęły sadzić malutkie drzewka paproć nie
wytrzymała .-Pani Ziemio a jednak są na tym świecie mądre i dobre
istoty .powiedziała. -Po paru latach z zasadzonych drzewek wyrośnie
duży las- odpowiedziała Pani Ziemia -i bardzo się z tego cieszę
bo dzięki temu przeżyjemy ,a ja nie muszę się martwić -.I tu
skończyło się dobrze . Drzewka rosły sobie beztrosko .W ich
koronach ptaszki zakładały gniazda a zwierzątka biegały po trawie
skubiąc zieloną trawkę . Tymczasem na północy w krainie węgla
zdarzyło się nieszczęście . Pani Ziemia podarowała kiedyś
Kretom mieszkańcom węglowej krainy duże czarne twarde bryły które
paliły się i ogrzewały tyn pracowity ludek .Te bryły nazywali
czarnym złotem .Krety wydobywały je na powierzchnię .Widocznie
jednak nie zadbały by miejsca po tym czarnym złocie wypełnić
starannie jakimś innym materiałem, dlatego to całe nieszczęście
. Na powierzchni ziemi zrobiła się ogromna dziura a wszystkie domki
które tam były zaczęły pękać i nie nadawały się do
zamieszkania . Krety musiały przenieść się gdzie indziej i
wybudować sobie nowe domki .No trudno pomyślała Pani Ziemia coś
za coś .Ale Krety nie dawały za wygraną i dalej wydobywały ten
skarb ale teraz już bardzo a to bardzo uważały żeby dokładnie
wypełnić miejsca po węglu .Pani Ziemia przez chwilę odetchnęła
i już chciała sobie zrobić wakacje a tu nowy kłopot . Głęboko
głęboko pod powierzchnią skorupy zaczęła pękać co wywołało
okropne trzęsienie. Ziemia bardzo się przestraszyła nie mówiąc
już o wszystkich mieszkańcach. Myszy, szczury, ptaki i psy dziwnie
się zachowywały Część z nich gdy tylko poczuła że się coś
dzieje uciekła ze swoich domów .Te zawaliły się z hukiem grzebiąc
tych co nie zdążyli uciec. A co się działo potem to było coś
okropnego . Syreny wyły ,telefony się nie urywały . Ci co ocaleli
szukali swoich krewnych .Nikt nawet nie przypuszczał że nadchodzi
najgorsze. Ogromne fale jak tylko się dowiedziały o trzęsieniu
kipiąc ze złości że ktoś budzi ich spokój pobiegły w kierunku
lądu zalewając wszystko co tylko było na ich drodze. Zniszczenia
były ogromne. Tu nie pomogło już ani Słoneczko ani Gwiazdki ani
Księżyc którzy patrzyli bezradnie z góry na zniszczenia
współczując mieszkańcom jak i samej Pani Ziemi że tak cierpi.
Nie mogły jednak na to nic poradzić .Po wielu wielu latach
pęknięcia się zagoiły ale Pani Ziemia nie była pewna czy lada
chwila rany się nie odnowią . Na razie nie myślała o tym bo miała
znowu nowy kłopot .Wielka góra ognista która dotąd sobie smacznie
spała zbudziła się ziejąc ogniem i wyrzucając z wściekłością
tony czarnego pyłu ,który przysłonił cały blask Słonka
.Zapanowały takie ciemności ,że nawet Noc nie była zadowolona bo
musiała bez przerwy trzymać dyżur na niebie .Wszystkie zwierzątka
uciekały w popłochu przed spływającą rzeką ognistej lawy.
Najgorzej było z tymi co spali i nie słyszeli nadciągającego
niebezpieczeństwa. Wściekła lawa przykrywała domki drzewa lasy i
zagrażała dolinie .A że niedaleko było morze ktoś wpadł na
pomysł żeby wykopać długi rów i tam skierować lawę. Wszyscy
mieszkańcy ruszyli do pracy. Kopali dzień i noc. Kiedy już było
wszystko gotowe trzech odważnych śmiałków ruszyło do pracy.
Pozakładali w szczelinie kamienia jakieś dziwne paczki .Te po
podpaleniu wybuchały robiąc duży otwór. Lawa pobiegła w stronę
otworu a tam już czekał na nią rów który poprowadził ją do
morza .Fale morskie tylko na to czekały. Z wściekłością rzuciły
się na gorącą lawę .Ta ze strachu zamieniła się w twardą skałę
i nie mogła wrócić z powrotem. Do tej pory siedzi na brzegu morza
.Pani Ziemia była tym wszystkim już bardzo a to bardzo zmęczona.
Postanowiła odpocząć .Położyła się wygodnie na kosmicznej
drodze i zasnęła Spać będzie tak długo jak długo na to pozwolą
jej kłopoty które jak na razie śpią razem z Panią Ziemią .
R.SOBIK
To opowiadanie - bajka otrzymało 2 nagrodę w konkursie literackim "Problemy Pani Ziemi"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz