niedziela, 3 czerwca 2018

Przygody śniegowego Bałwanka – bajka


Promienie marcowego słonka padały prosto na głowę śniegowego Bałwanka .Na parapecie okna w karmniku zrobionym przez tatę Gosi stado wróbli zaciekle walczyło o okruszki chleba. Bałwanek stał samotny i smutny .Było mu strasznie gorąco. Wprawdzie metalowy rondel na jego głowie był jakimś zabezpieczeniem i przynosił ulgę ale nagrzany ciepłymi marcowymi promykami słonka na wiele się nie zdał .Obok z dachu sąsiada zwisał duży lodowy sopel. I on miał takie samo zmartwienie .Gdy była zima i tęgi mróz zwisał sobie z dachu mieniąc się pięknymi kolorami tęczy. Wszyscy w koło zachwycali się nim. A dzieciaki z podwórka nazwały go czarodziejską różdżką. A teraz gdy słonko mocniej przygrzewało nikt nie zwracał na niego już uwagi. Sopel martwił się tym bardzo .Z tego wszystkiego schudł i robił się jakby coraz mniejszy, aż rozpłakał się dużymi kroplami wody .Te spadając na ziemię żłobiły w lodzie duże otworki z których wydostawała się woda .To samo było i u śniegowego bałwanka. Krople wielkości fasoli spływały po jego buzi i wsiąkały w starą kapotę którą dzieciaki założyły bałwankowi jak były mrozy.-Patrzcie ,patrzcie bałwan płacze ha, ha, ha,- wkrótce się rozpłynie świergotały złośliwe wróbelki naśmiewając się z niego. Bałwankowi zrobiło się smutno .-Nic tu po mnie wieczorem ruszam w do mojego dziadka Mroza do śniegowego kraju Zimnolandii - powiedział prawie z płaczem. Nocą kiedy już wszyscy spali śniegowy bałwanek wybrał się w podróż. Chociaż był zmęczony postanowił zrealizować swoje postanowienie. Obok komórki stały narty Krzysia.-Chyba się nie pogniewa jak sobie pożyczę ,to dobre dziecko i zrozumie mamrotał zabierając narty. Szybko pożegnał się z Burkiem przy budzie i ruszył w drogę. Początkowo szło mu bardzo dobrze .Księżyc który właśnie wyszedł zza chmury oświetlał mu drogę, ale jak to mówią wszystko co dobre szybko się kończy.. Zamęczony księżyc po całonocnej pracy poszedł spać. Ranek zbudził się zimny ale pogodny. -Muszę trochę odpocząć i nabrać sił na dalszą drogę - pomyślał bałwanek zatrzymując się nad brzegiem małej zamarzniętej rzeczki .Usadowił się wygodnie na brzegu i zasnął .Minęło dobre pół godziny gdy zbudziły go jakieś podejrzane szmery .Otworzył swoje czarne węglowe oczka i o mało nie rozsypał się na kawałki. Obok na drzewku rosły małe i mięciutkie kotki .Jak żyje nie widział takich cudaków .Co to? ,lub kto to? spytał sam siebie .-A co co się tak gapisz nie widziałeś nigdy bazi -usłyszał piskliwy głosik liska.. -A co mi tam zerwę parę gałązek dla mamy na urodziny. Będzie bardzo zadowolona z prezentu- piszczał lisek. Jeszcze nie skończył zrywać a już zdążył połamać wszystkie gałązki . -A fe ! , to bardzo brzydko -odezwał się bałwanek- tak się nie robi ciekawe co byś Ty powiedział jak by ci ktoś wyrwał ogon. Lisek nie pomyślał o tym ,bardzo się zawstydził i pobiegł do mamy . -Brawo! , brawo! ale dostał nauczkę ,uciekał aż się kurzy zaskrzeczała sroka z pobliskiego drzewa. -Uważaj !, uważaj! bałwanku bo podepczesz kwiatki-.usłyszał czyiś głosik .To mały wróbelek ostrzegał bałwanka .-Kwiatki o tej porze roku a któż to widział -powiedział z niedowierzaniem śniegowy bałwanek.-Jeżeli chodzi o szczegóły te kwiatki to przebiśniegi ,a te drugie to krokusy przez znawców znane szafranami. I wiesz co z szafranu robi się bardzo smaczną przyprawę .Kucharze ją bardzo sobie cenią .-A ty wróbelku skąd o tym wiesz -zapytał śniegowy bałwanek. -Pani sowa nam opowiadała na lekcji przyrody-odparł dumny wróbelek .-A jeszcze ci powiem że te kwiatki zwiastuję wiosnę -dodał .-Co wiosna oj, jo,jojku !-zawołał przestraszony bałwanek i ruszył w dalszą drogę na północ. Im dalej szedł tym było chłodniej .A kiedy bałwanek zjawił się wreszcie nad brzegiem dużego zamarzniętego morza bardzo się ucieszył. Wokoło było biało i cicho i tylko oddali migotały czarne punkciki Podobno były to pingwiny ale czy to była prawda bałwanek nie wie. Bo pingwiny żyją przecież tylko na półkuli południowej. -Ocho! mam szczęście zawołał radośnie śniegowy bałwanek na widok kry lodowej. -Mam doskonały środek lokomocji,popłynę sobie wygodnie aż do pałacu mojego dziadka Mroza w dalekiej Zimnolandii . Wskakując na na krę o mało się nie rozsypał na kawałki. Gdy już tak płynął sobie wygodnie na krze lodowej spotykając po drodze całe stada fok nucił sobie wesołą piosenkę .Niedźwiedzie polarne ,które mijał po drodze nie mogły się nadziwić widząc śniegowego bałwanka .Wzięły go za swojego dalekiego kuzyna. I tak to nasz bałwanek dopłynął do bram pałacu swojego dziadka. Miał wielkie szczęście bo gdyby pojawił się o dzień później bramy pałacu byłyby zamknięte ,a to dlatego że Pani Wiosna zatrzymała się na dłużej niedaleko pałacu i to Ona teraz miała rządzić światem .Tak było od samego początku i nikt nie odważył się tego zmienić . Dziadek Mróz bardzo ucieszył się z przybycia do pałacu śniegowego bałwanka .Od razu kazał go zaprowadzić do najzimniejszej komnaty by ten mógł sobie spokojnie odpocząć. A kiedy wreszcie Wiosna ustąpi Latu ,Jesieni i Pani Zimie bo taka jest kolej pór roku, to dziadek Mróz zawiezie śniegowego bałwanka na sankach do dzieci na podwórko. Co więcej weźmie ze sobą dużą pierzynę białego puchu w prezencie i rozsypie na górce żeby przyjaciele śniegowego bałwanka mogli lepić śnieżki i zjeżdżać na sankach i nartach .

R.Sobik




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz